Bessęsuuu.

Mam dzień zwątpienia dzisiaj. Czy gra jest warta świeczki i czy ja w ogóle walczę w swojej sprawie. Tak się zastanawiam. Czy warto, czy mi się chce. Z dupy dzień. Stoję w miejscu i nie wiem co dalej. I przeraża mnie dziś, że to moje życie i że to ja muszę z nim coś zrobić. Jakaś się czuję chwilowo głupia. Wiem gdzieś podprogowo, że jutro, pojutrze mi przejdzie… Ale póki co jest jakoś tak byle jak.

Mam dzisiaj wrażenie, że chyba te trzy lata studiów to nie do końca to co chciałam. To znaczy były interesujące i tak dalej, ale żałuję, że wtedy nie podjęłam innej decyzji. Trochę głupieje teraz słysząc od znajomych, że niedługo obrony. Myślę sobie, może trzeba było się przemęczyć, odpękać, dla świętego spokoju. Dalej byłabym bezrobotna, ale w domu mogliby pękać z dumy i żyć w ogólnej szczęśliwości, że ich córa może sobie dumnie przed nazwiskiem napisać mgr. Jak 99% ludzi w jej wieku, ale to bez znaczenia. Mgr to mgr i kropka. Można błysnąć przed znajomymi, przynajmniej według nich.

Może zamiast iść na ‚prestiżową’ uczelnię i spotkać tam mnóstwo beznadziejnych ludzi (z nielicznymi wyjątkami) oraz betonową kadrę trzeba było iść na starą, dobrą, zabałaganioną w **ój, ale ze starą, sprawdzoną ekipą. Dziś myślę sobie, że gdybym 5 lat temu podjęła inną decyzję to za miesiąc byłabym magistrem psychologii. I korci mnie żeby zrobić to teraz, ale przeraża mnie kolejne 5 lat. Ehh…

Antwerpia

Ładne miasto, i jak zwykle za mało czasu na ogarnięcie wszystkiego. Poza tym przecież nie jechałam tam w celach zwiedzania. Ale miasto ma potencjał i chciałabym kiedyś tam wrócić. Najlepsze zdjęcia wyszły mi w porcie. Przeogromnym, który cholernie mi się spodobał. Zwłaszcza rafinerie ciągnące się kilometrami, oświetlone, tworzyły niesamowity klimat. I to chyba właśnie tam, oprócz statku, podobało mi się najbardziej. Statek nie był dla mnie nowością, dlatego podobało mi się, ale że nie był to pierwszy raz, nie było już tego miłego uczucia nowości. A port? Każdy jest inny i każdy ma inny klimat.